Wśród krzątaniny przed wyjściem do kościoła, zawsze pojawia się wiele pytań.
Wszystko sprawdzane jest 100 razy, żeby odbyło się bez niespodzianek
I tu pojawia się Rafał. Wiecznie uśmiechnięty, szczery, świetny facet, który zapomina butów na swój własny ślub (sic!)
Na szczęście, brak obuwia został wykryty odpowiednio wcześnie.
Po za tym delikatnym niedopatrzeniem, wszystko wyszło idealnie.
Pogoda zafundowała nam przed ślubem oszałamiający spektakl złożony z burzy z piorunami, połączonej z oberwaniem chmury.
Na szczęście, na czas ceremonii, wszystko nagle się uspokoiło. Olśniewająco piękna Marta i kompletnie ubrany Rafał, wypowiedzieli z uczuciem i lekkim drżeniem głosu przysięgę małżeńską.
Życzenia, tańce i toasty trwały do samego rana.